Niedawno, niedawno temu (podoba mi się bardzo ten zwrot :-)
miałam ciekawą rozmowę z kimś kogo poznałam na pewnym serwisie społecznościowym.
Nieoczywiście, że na tinderze. Ogólnie całą ideę tej aplikacji uważam za bardzo
głupią; sam fakt, że ktoś mnie ma ocenić przez 0,001 sekundy pod kątem czy
nadaję się do dalszej rozmowy jest naprawdę przerażający, ale wiedziona czy
może bardziej zwiedzona babską ciekawością, w wirze aprzygotowań do trwąjącej sesji, postanowiłam zobaczyć, "o co cho"... Po jakimś czasie jednak
znudziła mnie moja nowa zabawka; nie miałam ochoty rozmawiać z tymi ludźmi
znikąd tak naprawdę, a tym bardziej teksty w stylu: hej, co tam? jak się masz? co u ciebie a co wkoło ciebie? dodatkowo
odbierały wszelką ochotę nawet do odpisania, że dzięki, jest dobrze i postawienia tego samego pytania jak nakazuje
odchodząca do lamusa kurtuazja. (We
francuskim taka wymiana grzeczności jest przekomiczna; będąc u Żabojadów,
zawsze mnie to rozśmieszało:
A- ça va?
B- ça va. ça
va?
A- ça va. )
Jednak napisał do mnie ktoś coś, co mnie zaintrygowało. Nie mam pojęcia, co robisz w społeczności
selfie loversów,gdzie facet może mieć nawet sevenpack’a a dziewczyna trzecią
pierś. Dziwne, że akurat ty tutaj jesteś. Nie daj się w to wciągnąć, to tylko
strata czasu. Skup się na tej mniejszości wariatów, którzy mają odwagę i
jeszcze nie przeprowadzili się do komputera.
Nie mam zielonego pojęcia, kim był ten facet, choć widziałam
go na ponoć jego zdjęciu. Nie wiem czy był szczery, czy to był tylko jego bądź
co bądź oryginalny patent na zdobycie cennej i trudnej do zdobycia uwagi, ale
zaczęliśmy rozmawiać. Zwyczajnie tak; o głupotach dnia codziennego a kiedy
poprosił, żebym powiedziała mu coś o sobie... Cóż... Nie lubię tego rodzaju
próśb; każda próba przedstawienia siebie jest dla mnie trudna. Jestem studen...
mam lat dwadzieś.. lubię... robię... nie znoszę.. jestem taka a owaka. Umknęłam
więc od tego pytania czymś, co często w takich sytuacjach piszę, a uznaję to na
tyle szczere i prawdziwe, że lubię to powtarzać. Że próbuję być sobą, że staram
się być sobą bardziej lub mniej. Nie pierwszy raz ktoś określił mnie jako
dziwną; przyzwyczaiłam się :) Oprócz tego mój chwilowy znajomy odpisał, że on
nie stara się sobą być; on po prostu sobą jest. I zaczęliśmy wielką, może
pseudofilozoficzną rozmowę dwojga studenckich ignorantów, ale naprawdę była
ciekawa.
Osobiście uważam, że by być sobą nie wystarczy być. Potrzeba tej
drugiej cząstki -sobą- i to jest trudna
praca. Bycie sobą według mnie to nie jest wypadkowa tego, co robimy. Robię tak,
a nie inaczej, więc jestem taki a taki. Zgadzam się z tym, że czyny świadczą o
człowieku. Ale poza tym jest jeszcze masa innych rzeczy- np. to, co chcę
zrobić, ale nie robię, bo... moje marzenia, które prawdopodobnie nigdy się nie
spełnią... to, że chciałabym czasem powiedzieć
zamknij się , ale potem jednak
słucham uważnie, choć nie zawsze mam ochotę... gdy kocham kogoś, kto
szczęśliwie związał się z kimś innym i choć krzyczę, że życzę im wszystkiego
najgorszego, to tak naprawdę po cichu życzę im wszystkiego najlepszego... itd.
Gdzieś w czeluściach internetu przeczytałam kiedyś pytanie Danielle LaPorte:
Kim chciałeś być zanim świat powiedział ci kim powinieneś zostać? Na potrzeby tego posta nieco je zmodyfikuję i
zapytam tak: Kim byłeś zanim świat
powiedział ci kim jesteś? Cały czas zastanawiam się nad odpowiedzią.
Nie doszliśmy do kompromisu w całej tej dyskusji; nie mogę
też dosłownie przytoczyć przebiegu tej rozmowy, żeby oddać dobrze jej sens.
Wtedy trochę popłynęliśmy, a teraz kiedy próbuję zapisać to tutaj, czuję, że
nieco sama się gubię w myślach. Nie było ani romantycznie ani perwersyjnie na
tym tinderze. Chyba trafiłam na kogoś, kto też tam się znalazł przez przypadek albo z nudów i szukał niczego. Było grzeczne dobranoc i
miłego życia a zaraz potem usunęłam konto. Czasem zdarza się, że kogoś
posłucham... A w kwestii bycia sobą uważam, że mogę dalej dzielić włos nawet na
pięcioro:D Mam do tego niekwestionowany talent.