piątek, 5 lutego 2016

nie mam trzeciej piersi

Niedawno, niedawno temu (podoba mi się bardzo ten zwrot :-) miałam ciekawą rozmowę z kimś kogo poznałam na pewnym serwisie społecznościowym. Nieoczywiście, że na tinderze. Ogólnie całą ideę tej aplikacji uważam za bardzo głupią; sam fakt, że ktoś mnie ma ocenić przez 0,001 sekundy pod kątem czy nadaję się do dalszej rozmowy jest naprawdę przerażający, ale wiedziona czy może bardziej zwiedzona babską ciekawością, w wirze aprzygotowań do trwąjącej sesji, postanowiłam zobaczyć, "o co cho"... Po jakimś czasie jednak znudziła mnie moja nowa zabawka; nie miałam ochoty rozmawiać z tymi ludźmi znikąd tak naprawdę, a tym bardziej teksty w stylu: hej, co tam? jak się masz? co u ciebie a co wkoło ciebie? dodatkowo odbierały wszelką ochotę nawet do odpisania, że dzięki, jest dobrze i postawienia tego samego pytania jak nakazuje odchodząca do lamusa kurtuazja.   (We francuskim taka wymiana grzeczności jest przekomiczna; będąc u Żabojadów, zawsze mnie to rozśmieszało:
A- ça va?
B- ça va. ça va?
A- ça va. )

Jednak napisał do mnie ktoś coś, co mnie zaintrygowało. Nie mam pojęcia, co robisz w społeczności selfie loversów,gdzie facet może mieć nawet sevenpack’a a dziewczyna trzecią pierś. Dziwne, że akurat ty tutaj jesteś. Nie daj się w to wciągnąć, to tylko strata czasu. Skup się na tej mniejszości wariatów, którzy mają odwagę i jeszcze nie przeprowadzili się do komputera.

Nie mam zielonego pojęcia, kim był ten facet, choć widziałam go na ponoć jego zdjęciu. Nie wiem czy był szczery, czy to był tylko jego bądź co bądź oryginalny patent na zdobycie cennej i trudnej do zdobycia uwagi, ale zaczęliśmy rozmawiać. Zwyczajnie tak; o głupotach dnia codziennego a kiedy poprosił, żebym powiedziała mu coś o sobie... Cóż... Nie lubię tego rodzaju próśb; każda próba przedstawienia siebie jest dla mnie trudna. Jestem studen... mam lat dwadzieś.. lubię... robię... nie znoszę.. jestem taka a owaka. Umknęłam więc od tego pytania czymś, co często w takich sytuacjach piszę, a uznaję to na tyle szczere i prawdziwe, że lubię to powtarzać. Że próbuję być sobą, że staram się być sobą bardziej lub mniej. Nie pierwszy raz ktoś określił mnie jako dziwną; przyzwyczaiłam się :) Oprócz tego mój chwilowy znajomy odpisał, że on nie stara się sobą być; on po prostu sobą jest. I zaczęliśmy wielką, może pseudofilozoficzną rozmowę dwojga studenckich ignorantów, ale naprawdę była ciekawa. 
Osobiście uważam, że by być sobą nie wystarczy być. Potrzeba tej drugiej cząstki -sobą-  i to jest trudna praca. Bycie sobą według mnie to nie jest wypadkowa tego, co robimy. Robię tak, a nie inaczej, więc jestem taki a taki. Zgadzam się z tym, że czyny świadczą o człowieku. Ale poza tym jest jeszcze masa innych rzeczy- np. to, co chcę zrobić, ale nie robię, bo... moje marzenia, które prawdopodobnie nigdy się nie spełnią... to, że chciałabym czasem powiedzieć  zamknij się , ale potem jednak słucham uważnie, choć nie zawsze mam ochotę... gdy kocham kogoś, kto szczęśliwie związał się z kimś innym i choć krzyczę, że życzę im wszystkiego najgorszego, to tak naprawdę po cichu życzę im wszystkiego najlepszego... itd. Gdzieś w czeluściach internetu przeczytałam kiedyś pytanie Danielle LaPorte: Kim chciałeś być zanim świat powiedział ci kim powinieneś zostać?  Na potrzeby tego posta nieco je zmodyfikuję i zapytam tak: Kim byłeś zanim świat powiedział ci kim jesteś? Cały czas zastanawiam się nad odpowiedzią.

Nie doszliśmy do kompromisu w całej tej dyskusji; nie mogę też dosłownie przytoczyć przebiegu tej rozmowy, żeby oddać dobrze jej sens. Wtedy trochę popłynęliśmy, a teraz kiedy próbuję zapisać to tutaj, czuję, że nieco sama się gubię w myślach. Nie było ani romantycznie ani perwersyjnie na tym tinderze. Chyba trafiłam na kogoś, kto też tam się znalazł przez przypadek albo z nudów i szukał niczego. Było grzeczne dobranoc  i miłego życia a zaraz potem usunęłam konto. Czasem zdarza się, że kogoś posłucham... A w kwestii bycia sobą uważam, że mogę dalej dzielić włos nawet na pięcioro:D Mam do tego niekwestionowany talent.